Pierwszy strajk "Miechowic"

  


Czytając o strajkach i protestach załóg robotniczych z reguły pierwszą myślą, jaka nasuwa się nam podczas lektury jest protest, jaki ogarnął nasz kraj w sierpniu 1980 roku. Zryw Stoczni Gdańskiej i setek wspierających go zakładów w całej Polsce doprowadził do wydarzenia nieznanego wcześniej w żadnym kraju zniewolonym w komunistycznego bloku - powstania niezależnych, samorządnych związków zawodowych, i w efekcie – po wielu latach – doprowadził do końca tworu o nazwie Polska Rzeczpospolita Ludowa.

  
   Nie wszystkie strajki miały oczywiście tak spektakularny charakter, wiele z nich wybuchało z przyczyn dość prozaicznych, związanych z niedogodnościami, jakich wiele niosło ze sobą życie w komunistycznym kraju. Jednym z nich, był niemal nieznany strajk, jaki wybuchł już w 1946 roku w Bytomiu, w kopalni Miechowice.

    Przeglądając w gliwickim Archiwum Państwowym dokumenty pozostałe po Zabrzańskim Zjednoczeniu Przemysłu Węglowego natknąłem się na, umieszczony prawdopodobnie przypadkiem w teczce opisanej jako „Sprawozdanie z działalności kopalń za rok 1945” ciekawy dokument. Sfatygowany latami, pokryty kurzem zapomnienia dwustronicowy maszynopis zatytułowany „Sprawozdanie z wybuchu i likwidacji strajku na kopalni Miechowice na Szybie Północnym w dniu 10. 05. 1946r”. opowiada historię jednego z pierwszych, jeśli nie pierwszego protestu bytomian, żądających polepszenia ciężkiej doli, jaka była udziałem pracujących wówczas pod ziemią górników. Ta ciekawa historia rozpoczyna się w piątek,  10 maja 1946 kiedy to o godzinie 6.15 kierownik ruchu górniczego inż.  Barchański powiadamia telefonicznie kierownika zakładu Ignacego Musfalskiego, iż załoga Szybu Północnego kopalni Miechowice rozpoczęła strajk. Jako powód jego zorganizowania, górnicy wymienili, fatalne warunki wyżywienia w tym przede wszystkim  nie otrzymanie przez nich obiecanego tłuszczu i chleba.  Powoduje to natychmiastową reakcję inżyniera, któremu w tym miejscu oddajmy głos.
Po upewnieniu się, że załoga na szybach głównych zjechała na dół, i że załoga ruchu maszynowego i powierzchni przystąpiła normalnie do pracy, wezwałem Kierownika Administracyjnego ob. Bugajskiego dla wyjaśnienia sytuacji aprowizacyjnej i wspólnie z nim i wicedyrektorem ob. Dębkiem oraz członkiem Rady Zakładowej ob. Grudnikiem udaliśmy się samochodem na Szyb Północny. O godz. 6.35 byliśmy na szybie Północnym, gdzie na wstępie zwróciłem się do zebranych w łaźni górników, z krótkim przemówieniem uzasadniającym niesłuszność ich postępowania i nierozsądny wybryk z ich strony, że przystąpili do dzikiego strajku bez powiadomienia o tym Kierownictwa kopalni, wzgl. Rady Zakładowej. W dobitnych wyrazach potępiłem ich postępowanie, a następnie po zapytaniu się zebranych robotników co jest właściwym powodem strajku i kiedy otrzymałem parę odpowiedzi (wykrzykników) – „nie otrzymaliśmy jeszcze tłuszczu i chleba” – poleciłem udzielić wyjaśnień w tej sprawie ob. Bugajskiemu. Po krótkim wyjaśnieniu spraw aprowizacyjnych  przez ob. Bugajskiego wezwaliśmy robotników do wyboru delegatów celem wyjazdu wspólnie z nimi do Związku Zawodowego dla dokładnego omówienia i wyjaśnienia obecnej sytuacji aprowizacyjnej”.
 
   W skład delegacji, która w imieniu pracowników zbadać miała warunki zaopatrzenia w żywność bytomskich górników weszli: Kazimierz Szklarczyk, Stanisław Głownia, Ludwik Gryska i nieznany  nam dzisiaj z imienia Pakuła. Przy czym jak wynika z treści Sprawozdania… przywódcami  strajku byli dwaj pierwsi delegaci.  Jak dalej relacjonuje kierownik zakładu:
 
O godz. 9-tej udaliśmy się wspólnie z Kier. Administracji ob. Bugajskim, delegatami rady Zakł. ob. Balwierzem – Przew. Rady Zakładowej, ob. Pawlica – zast. Przewodn. Rady Zakł. oraz wybranymi delegatami do Centr. Związku Zawodowego Górników, Oddział w Bytomiu. W związku zawodowym została wyjaśniona geneza strajku przeze mnie i przez ob. Bugajskiego. Wybrani delegaci podnieśli swoje pretensje strajkowe i jeszcze inne niedokładności aprowizacyjne, jak również skargi przeciwko nieudolności Rady Zakładowej. Ob. Wyderka z Związku Zawodowego zwrócił uwagę delegatom na trudności aprowizacyjne i wyjaśnił im, że sytuacja aprowizacyjna jest na wszystkich kopalniach jednakowa i że wszędzie są trudności, z tego jak on się orientuje wynika, że jeszcze na kopalni Miechowice jest najlepiej, bo na kopalni Miechowice do dzisiejszego dnia wydaje się chleb do zupy, a na innych kopalniach już dawno tego nie ma i że rozdział żywności po jej otrzymaniu jest stosunkowo najszybszy z pośród innych kopalń.  Na zakończenie swoich wyjaśnień zaproponował ob. Wyderka wspólny wyjazd na kopalnię Centrum dla zorientowania delegatów jak wygląda sytuacja aprow. na tejże kopalni. Udaliśmy się zatem na kopalnię „Centrum” gdzie zwiedziliśmy wspólnie z delegatami stołówkę, konsumy kopalń. Oprócz tego Kierownictwo Aprowizacji kopalni „Centrum”  udzieliło nam szczegółowych wyjaśnień jaką żywność kopalnia „Centrum” otrzymała i co się wydaje na karty z m-ca maja.  Spróbowaliśmy także wspólnie zupy ugotowanej na stołówce kopalni „Centrum”. Delegaci przekonali się naocznie, że pod względem rozdziału żywności kop. „Miechowice” nie stoi na gorszym miejscu niż kop. „Centrum”, a jeśli chodzi o stołówki to nasza stołówka daleko przewyższa stołówkę kop. „Centrum”.  Po powrocie zobowiązaliśmy delegatów do udzielenia wyjaśnień strajkującej załodze szybu Północnego odnośnie wyników konferencji w związku Zawodowym i odnośnie oględzin mających na celu porównanie  sytuacji aprowizacyjnej na kop. „Centrum” i na naszej kopalni, co  też delegaci uczynili”.

   Sytuacja zatem została opanowana a strajk zażegnany. Co najdziwniejsze jednak w tej historii to to, iż przyczyniła się do tego nie poprawa warunków aprowizacyjnych pracowników kopalni, ale unaocznienie protestującym faktu, że inni mają gorzej…

Kopalnia "Miechowice". Lata sześćdziesiąte XX wieku.








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz