Od roku 1942, podobnie jak na innych terenach III Rzeszy, także i w Bytomiu rozpoczyna się akcja wywozu dzieł sztuki. W zamyśle jej organizatorów, ma ona ratować cenne eksponaty przed potencjalnym zniszczeniem ich w wyniku alianckich bombardowań. W praktyce jednak sprawia, iż wiele cennych zabytków zaginie i nie zostanie odnalezionych po dziś dzień....
Głośnym
echem odbiła się na całym świecie sprawa kolekcji dzieł sztuki, jaką
przypadkowo ujawniono w Monachium, w mieszkaniu niejakiego Corneliusa Gurlitta.
Jak ocenili eksperci, odnaleziony zbiór ponad 1200 obrazów w swojej
zdecydowanej większości składać się miał z eksponatów zrabowanych podczas II
wojny światowej. Cornelius Gurlitt odziedziczył go po swoim ojcu Hildebrandcie, który na
polecenie władz III Rzeszy zajmował się handlem obrazami uznanymi przez Niemców
za tzw. „sztukę zdegenerowaną” i zarekwirowanymi z muzeów lub odebranymi
prawowitym właścicielom, w znacznej części osobom pochodzenia żydowskiego.
Pośród ujawnionej kolekcji znajdują się obrazy tak znamienitych twórców jak Pablo
Picasso, Marc Chagall, Henry Matisse, Otton Dix czy Max Lebermann.
Hildebrand Gurlitt |
Jak
twierdzi dr Robert Kudelski, jeden z największych znawców tematu zaginionych
podczas wojny dzieł sztuki, do kolekcji Gurlitta mogły trafić także obrazy
znajdujące się wówczas w Górnośląskim Muzeum Krajowym – dzisiejszym Muzeum
Górnośląskim – w Bytomiu. Nie jest to jak się zdaje twierdzenie pozbawione
podstaw. W roku 1937, kierowane przez Josepha Goebbelsa Ministerstwo Oświecenia
Publicznego i Propagandy Rzeszy utworzyło specjalną komisję, która
przeprowadziła przegląd zbiorów publicznych i dokonała wyboru dzieł
reprezentujących ówczesną sztukę nowoczesną, uznaną przez nazistów za „sztukę
zdegenerowaną”. Efektem jej pracy był zbiór ponad 16 tysięcy dzieł, które miały stać się podstawą wystawy „Entartete
Kunst” ośmieszającej i deprecjonującej nowoczesne prądy w sztuce. W zamyśle jej
organizatorów miała ona ukazać w całej pełni pogardy produkty kulturalnego
rozkładu, choroby drążącej od lat duszę niemiecką, z którą teraz zamierzano się
ostatecznie rozprawić. Część tego zbioru wystawiono później na aukcjach, część
przekazano różnym instytucjom, a niemal 5 000 eksponatów w marcu 1939 roku
w ramach ćwiczeń praktycznych spalono na dziedzińcu głównej siedziby
berlińskiej straży pożarnej. W propagandowej nagonce na twórców awangardowych
wzięło wówczas udział także i Oberschlesisches Landesmuseum w niemieckim
Bytomiu. W lutym 1934 roku w bytomskim muzeum zaprezentowano zwiedzającym,
przybyłą z Wrocławia wystawę „Sztuka
śląska w czerni i bieli” („Schlesische Kunst in Schwarz – Weiß”), w ramach której
przedstawiono – dla pokazania kontrastu – także wystawę „Entartete Graphik”
(grafika zdegenerowana). Z początkiem 1941 roku, w swojej już szczątkowej
formie do Bytomia trafiła również wystawa „Entartete Kunst” („Sztuka
zdegenerowana”).
Mapka miejscowości, w których organizowano pokazy wystawy sztuki zdegenerowanej. |
Tę, można by powiedzieć najsłynniejszą wystawę propagandową XX
wieku, powstałą na bazie zarekwirowanych muzeom i prywatnym kolekcjonerom dzieł
sztuki otwarto w monachijskim Muzeum Archeologicznym w roku 1937. Po swojej
premierowej ekspozycji wystawa pokazywana była do wiosny 1941 roku w wielu
miastach Niemiec i Austrii. Na obecnie polskich terenach wystawę, obok Bytomia,
pokazano także w Szczecinie, Wałbrzychu, Zgorzelcu, Legnicy i Opolu. W naszym
mieście „Entartete Kunst” pokazywana była w dniach od 2 do 16 marca. Samo
Muzeum Górnośląskie w swojej kolekcji posiadało również pewną ilość dzieł
artystów uznanych przez nazistów za zdegenerowanych. Spośród nich warto wymienić chociażby Brunona
Schmialka. Postać ta jest o tyle ciekawa, iż także jego prace zostały pokazane w
1937 roku właśnie na wielkiej wystawie „sztuki zdegenerowanej”. Jak w
opracowaniu poświęconym temu artyście napisał Przemysław Nadolski: „Schmialek
wczuwał się w psychikę swoich bohaterów, jego dzieła miały swą własną
dramaturgię. Sceny, które przedstawiał nawiązywały do aktualnych tematów,
którymi interesowali się ludzie, jednak z odcieniem ironii traktowały pasje
sportowe, czy filmowe. Przeciwstawiał prostego i zdrowego człowieka
słowiańskiego Wschodu z jego niewyszukanym sposobem życia wszelkim przerostom
cywilizacji zachodniej. Do ulubionych jego bohaterów należeli ludzie uciskani,
opuszczeni przez innych, czy upośledzeni”. Jak twierdzi dr Meike Hoffman, pracownik naukowy i dydaktyk Instytutu Historii Sztuki Freie Universiat w Berlinie, z bytomskiego Muzeum naziści
wywieźli 2 obrazy, 4 rzeźby i 2 grafiki czterech lokalnych twórców. Oprócz prac
Schmialka były to dzieła Aloisa Kowola, Thomasa Myrtka i (najprawdopodobniej
Franza) Hoffmanna. Z tezą o wywiezieniu z Bytomia dzieł Myrtka polemizuje Marek Wójcik, bytomski znawca twórczości tego rzeźbiarza. Niestety w chwili obecnej nikt nie jest w stanie stwierdzić po czyjej stronie znajduje się racja, bowiem ówczesne wydarzenia były niemal w ogóle
nieudokumentowane. Stąd też do dzisiaj nie jest znana ani dokładna data przejęcia
eksponatów, ani też nie udało się jednoznacznie zidentyfikować tych dzieł. Tropem między innymi zaginionych bytomskich prac
Schmialka i pozostałych artystów podąża
właśnie Departament Dziedzictwa Kulturowego działający w ramach Ministerstwa
Kultury i Sztuki. Wedle słów Rzecznika Prasowego MKiDN: „W 1937 roku z muzeów Wrocławia, Bytomia i
Szczecina zostały wysłane do Monachium dzieła „sztuki zwyrodniałej” na wystawę
„Entartete Kunst”. Zarekwirowane przez nazistów jeszcze w tym samym roku
obiekty, zostały przeznaczone do sprzedaży. Wśród upoważnionych do sprzedaży
detalicznej antykwariuszy znajdował się ojciec Corneliusa - Hildebrand
Gurlitt”.
Wystawa sztuki zdegenerowanej. Zwiedza ją minister propagandy III Rzeszy Joseph Goebbels (Bundesarchiv, Bild 183-H02648 / CC-BY-SA) |
Jak
się jednak okazuje wśród poszukiwanych przez Ministerstwo Kultury zaginionych
podczas II wojny światowej dzieł sztuki znajduje się także kilkadziesiąt innych
prac będących własnością bytomskiej placówki. W prowadzonej przez Departament
Dziedzictwa Kulturowego specjalnej bazie strat wojennych, będącej jedynym w
Polsce ogólnopolskim rejestrem ruchomych dóbr kultury utraconych w wyniku
działań wojennych odnajdujemy dzisiaj 23 obiekty pochodzące właśnie z Muzeum
Górnośląskiego w Bytomiu. Udało mi się dotrzeć do tej niemal w ogóle nieznanej
listy.
Początków
naszego Muzeum szukać musimy w roku 1909, kiedy to dwaj lokalni kolekcjonerzy -
kupiec hurtownik Simon Macha i nauczyciel rysunku Hans Bimler - powzięli zamiar
udostępnienia swoich zbiorów szerokiemu ogółowi mieszkańców miasta, i w ślad za
tym zainteresowania ich utworzeniem ośrodka zajmującego się poznawaniem i popularyzowaniem wiedzy na
temat przeszłości Bytomia i jego najbliższej okolicy. Tworzone przez nich
kolekcje składały się głównie z ceramiki śląskiej, odlewów z huty w Gliwicach i
Berlinie, starych widoków i fotografii
Bytomia i okolicy, a także broni oraz obrazów malarstwa XVIII i XIX wieku. Wraz
z kilkoma innymi bytomianami Bimler i Macha już rok później tworzą Bytomskie
Towarzystwo Historyczno – Muzealne, którego podstawowym zadaniem było – jak zapisano w Statucie Towarzystwa -
gromadzenie rzeczy dawnych, zabytków przyrody, przedmiotów, dzieł sztuki i przemysłu, dokumentów i książek związanych
z Górnym Śląskiem, a szczególnie z miastem Bytom, przechowywanie ich i
udostępnianie w powstającym bytomskim muzeum.
Borykając się z ciągłymi trudnościami lokalowymi, w roku 1922 zarząd Bytomskiego Towarzystwa Historyczno – Muzealnego powziął plan rozbudowy dotychczasowej siedziby poprzez dobudowanie do istniejącego budynku kolejnego piętra. Po zakończeniu, sfinansowanych z miedzy innymi dofinansowania bytomskiego magistratu, ale przede wszystkim z zaciągniętej na ten cel pożyczki prac budowlanych, podwoje Muzeum w Bytomiu uroczyście otwarto 25 marca 1925 roku. Już cztery lata później rozpoczęto jednak budowę nowej, bardziej reprezentacyjnej siedziby Muzeum. Inwestycja ta rozpoczęła się w czerwcu 1929 roku, a zakończona została już rok później, przy czym jednak prace wykończeniowe sal przeznaczonych dla muzeum trwały jeszcze do roku 1932. Podstawowym zadaniem Muzeum w Bytomiu było ukazanie bogactwa kultury, rozumianej oczywiście szowinistycznie wyłącznie jako kultura niemiecka, na Górnym Śląsku. Cele przyświecające twórcom muzeum precyzował napis umieszczony przy wyjściu z ekspozycji: Pomóż nam badać, pomóż nam uczyć, / pielęgnować to co własne, bronić się przed tym co obce, / czcić nasze miasto i nasz region.
Nalepka, jaką swoje zbiory oznaczał Simon Macha (za: zbiory Działu Historii Muzeum Górnosląskiego w Bytomiu) |
Borykając się z ciągłymi trudnościami lokalowymi, w roku 1922 zarząd Bytomskiego Towarzystwa Historyczno – Muzealnego powziął plan rozbudowy dotychczasowej siedziby poprzez dobudowanie do istniejącego budynku kolejnego piętra. Po zakończeniu, sfinansowanych z miedzy innymi dofinansowania bytomskiego magistratu, ale przede wszystkim z zaciągniętej na ten cel pożyczki prac budowlanych, podwoje Muzeum w Bytomiu uroczyście otwarto 25 marca 1925 roku. Już cztery lata później rozpoczęto jednak budowę nowej, bardziej reprezentacyjnej siedziby Muzeum. Inwestycja ta rozpoczęła się w czerwcu 1929 roku, a zakończona została już rok później, przy czym jednak prace wykończeniowe sal przeznaczonych dla muzeum trwały jeszcze do roku 1932. Podstawowym zadaniem Muzeum w Bytomiu było ukazanie bogactwa kultury, rozumianej oczywiście szowinistycznie wyłącznie jako kultura niemiecka, na Górnym Śląsku. Cele przyświecające twórcom muzeum precyzował napis umieszczony przy wyjściu z ekspozycji: Pomóż nam badać, pomóż nam uczyć, / pielęgnować to co własne, bronić się przed tym co obce, / czcić nasze miasto i nasz region.
Budowa Muzeum Górnośląskiego (za: zbiory Działu Historii Muzeum Górnośląskiego w Bytomiu) |
Po agresji Niemiec na Polskę, 1
września 1939 roku, muzeum w Bytomiu systematycznie powiększa swoje zbiory. Od
1941 roku trwa tworzenie galerii malarstwa niemieckiego, skupiającego dzieła
powstałe na przestrzeni dwóch ostatnich stuleci. Działalność ta uzyskała mocne
wsparcie samego gauleitera Prowincji Górnośląskiej Fritza Brachta, a za jej
głównego pomysłodawcę uznaje się Ernsta Königera, ówczesnego kustosza bytomskiego muzeum i prawą
rękę dyrektora placówki dr. Frantza Pfützenreitera. On też został osobą
odpowiedzialną za wybór i zakup eksponatów. Nad finansowanym ze środków
Prowincji przedsięwzięciem czuwał radca krajowy Georg Kate, późniejszy starosta
krajowy Górnego Śląska. Do bytomskiego muzeum zostały także zwiezione eksponaty
zrabowane z Muzeum Śląskiego w Katowicach, którego gmach, jako będący symbolem
i wyrazem polskości Niemcy postanowili zrównać z ziemią.
Muzeum Śląskie w trakcie rozbiórki. Stan na rok 1941 (za: Waldemar Odorowski, "Architektura Katowic w latach międzywojennych 1922-1939") |
Nie
narzekając na brak środków finansowych Königer
ruszył w podróż po Rzeszy, gdzie stał się stałym bywalcem galerii,
muzeów i aukcji dzieł sztuki. Utrzymywał także bezpośrednie kontakty z licznymi
marszandami i prywatnymi właścicielami dzieł sztuki. Prowadząc taka politykę,
bytomskie muzeum w latach trzydziestych
i czterdziestych XX wieku mogło poszczycić się już około 120 dziełami,
malowanymi różna techniką, z przewagą
płócien pokrytych farbami olejnymi, ale też szkicowanymi ołówkiem i
drzeworytami. Odnajdujemy wśród nich kilka obrazów Wilhelma Kuhnerta, Sigfrieda
Haertela, Eugena Burkerta, Gustava Klimta, Adolfa von Menzel, Ludwiga Petera
Kowalskiego, Friedricha von Amerling i pojedyncze: Rudolfa Misliwietza, Hanny
Nagel, Hansa Zimbala, Daniela
Chodowieckiego, Kerstinga, Roberta Ruẞa, Georga Nerlicha, Louisa Gurlitta,
Adolfa Liera, Ludiwga Willroidera, Carla Schucha, Wilhelma Trübnera, Carla von
Piloty, Andreasa Achenbacha, Karla Hegemeistera czy Anselma Feuerbacha.
Rachunek za zakup dzieła Wilhelma Trubnera "Rosenhecke" (za: Archiwum Państwowe w Katowicach) |
Od
roku 1942, podobnie jak na innych terenach III Rzeszy, także i w Bytomiu
rozpoczyna się akcja wywozu dzieł sztuki. W zamyśle jej organizatorów, ma ona
ratować cenne eksponaty przed potencjalnym zniszczeniem ich w wyniku alianckich
bombardowań. W praktyce jednak sprawia, iż wiele cennych zabytków zaginie i nie
zostanie odnalezionych po dziś dzień. Bytomskie zbiory, wraz z cenniejszymi
dziełami zagrabionymi z Muzeum Śląskiego w Katowicach ewakuowano przede
wszystkim do Prudnika i Miedar. W tej pierwszej miejscowości zbiory ukryte
zostały w klasztorze franciszkańskim, w drugiej przystanią w ich wędrówce stał
się pałac baronów von Fürstenberg. Warto przypomnieć, iż prudnicki klasztor był
jedną z tzw. „skrytek” wrocławskiego konserwatora sztuki Gintera Grundmanna.
Tenże, po otrzymaniu specjalnego polecenia rozpoczął przygotowania do
wytypowania i zorganizowania na terenie Dolnego Śląska specjalnych skrytek, w
których umieszczone miały zostać najcenniejsze zabytki i dzieła sztuki. Głównym
zadaniem Grundmanna było zabezpieczenie dzieł sztuki pochodzących z kościołów,
muzeów i klasztorów. Eksponaty były wywożone w głąb Dolnego Śląska i ukrywane
przeważnie w pałacach i zamkach. Lista miejsc, jaką opracował Grundmann
obejmuje 80 pozycji, przy czym przypuszcza się, iż mogą to być dane niepełne.
Günther Grundmann |
Sporządzony
przez wrocławskiego konserwatora wykaz przygotowanych skrytek odnalazł po
zakończeniu działań wojennych Józef Gębczak, polski historyk sztuki i
archiwista. Jemu także udało się rozszyfrować zapiski Grundmanna i przekazać
polskiej ekipie rewindykacyjnej poszukującej zrabowanych i wywiezionych przez
Niemców dzieł sztuki wskazówki dotyczące miejsc, w których ukryte miały zostać
poszukiwane przez nią cenne muzealia. Jak wspominał po latach te wydarzenie sam
Gębczak: „Wśród dokumentów urzędu
konserwatorskiego Grundmanna szczególną wartość miały te, które zawierały
informacje o miejscach ukrycia zbiorów (Bergungsorte). Nazwy miejscowości z
reguły były zaszyfrowane. Nawet zespoły zabytków miały określenia szyfrowe,
którymi np. oznaczano skrzynie. Tajemnicą miało pozostać - co i gdzie wywożono.
Transporty odbywały się przeważnie nocą i często pod osłoną wojskową. Zarówno
rozszyfrowanie, jak i zestawienie miejsc ukrycia nastręczało duże trudności.
Właśnie bowiem w pomieszczenia urzędu konserwatora Grundmanna w gmachu Muzeum
Sztuk Pięknych trafiła bomba i wszystko przysypała gruzem zawalonych sklepień.
W czerwcu 1945 roku odkopywałem
rozrzucone skoroszyty, teczki i luźne akta, które Niemcy pozostawili na
biurkach, opuszczając 15 stycznia 1945 roku biura konserwatora Grundmanna wraz
z całą ludnością nieprzydatną do potrzeb twierdzy, w jaką zmieniono
Wrocław. Na podstawie informacji
zawartych w znajdowanych aktach ustalono nazwy miejscowości, do których Niemcy
wywozili zbiory”.
W
opracowaniu przygotowanym przez Józefa Gębczaka zatytułowanym „Losy ruchomego
mienia kulturalnego i artystycznego na Dolnym Śląsku w czasie drugiej wojny
światowej” na temat zorganizowanej przez Grudmanna składnicy w Prudniku
przeczytać możemy między innymi: „Ważna składnica zaszyfrowana lit. „B”
zorganizowana już w kwietniu 1942 roku. Zawierała pierwszy zbiór z Miejskich
Zbiorów Sztuki we Wrocławiu. Jako pierwsza też została zabezpieczona w maju
1945 przez ekipę rewindykacyjną Ministerstwa Kultury i Sztuki z dyr.
Stanisławem Lorentzem na czele. Ocalał w ten sposób największy zbiór śląskiej
rzeźby średniowiecznej. Przewieziony do Bytomia, gdzie znalazł prowizoryczne
pomieszczenie, wrócił do Wrocławia w 1947 roku. (…) W Prudniku i w klasztorze
franciszkańskim pod Prudnikiem były też ukryte zbiory z Muzeum katowickiego i
bytomskiego oraz inne ważne zbiory polskie”.
Klasztor w Prudniku |
Prawdopodobnie
w czasie działań ewakuacyjnych nie sporządzano spisów wywożonych zbiorów, a
przynajmniej takie nie zostały dotychczas odnalezione. W dokumentach
pozostałych po działalności Prowincji Górnośląskiej, odszukać możemy jedynie
zbiorcze informacje na temat wartości materialnej zabezpieczanych eksponatów z
Bytomia. I tak na przykład w dniu 24 czerwca 1944 roku, zbiory muzealne o
wartości 40 869 marek przewieziono do pałacu w Miedarach, a 7 lipca i 11 sierpnia do klasztoru w Prudniku. W
pierwszym przypadku były to zbiory o wartości 220 418 RM, w drugim 8 800 RM. Jedyne bardziej
szczegółowe pismo, dotyczące ewakuacji zbiorów, jakie zachowało się w
dokumentacji Prowincji Górnośląskiej, pochodzi z dnia 9 września 1942 roku. Dokument ten, podpisany przez dyrektora
Muzeum w Bytomiu dr. Pfützenreitera, informuje gauleitera Prowincji
Górnośląskiej, iż przygotował bezpieczne miejsce dla przechowania części
eksponatów muzealnych w Zakładzie Psychiatrycznym w Lublińcu. Jak pisze
Pfützneireiter, w dniu 5 września 1942 roku zostały przeniesione tam obrazy
zakupione do tworzonej galerii malarstwa niemieckiego, 10 cennych
średniowiecznych rzeźb oraz 1 kosz cennych starodruków pochodzących z
Górnośląskiej Biblioteki Krajowej. W najbliższym czasie – dodawał dyrektor
Landesmuseum – przeniesione zostaną szczególnie cenne zabytki prehistoryczne i
inne wybrane obiekty o szczególnym znaczeniu dla kultury niemieckiej. Czy tak
się stało, nie wiadomo.
Jak
czytamy w sprawozdaniu śląsko-dąbrowskiego Oddziału Muzeów i Ochrony Zabytków z
czerwca 1945 roku, po zakończeniu
działań wojennych na terenie Górnego Śląska, w bytomskiej placówce odnaleziono
„180 obrazów galerii katowickiej (około 60% stanu przedwojennego), nieco
zbiorów prehistorycznych, ludowych (ca 10% stanu przedwojennego),
przyrodniczych i drobne fragmenty przemysłu artystycznego. Resztę zbiorów,
zarówno katowickich jak i bytomskich wywieźli Niemcy do różnych miejscowości”.
Fragment sprawozdania śląsko-dąbrowskiego Oddziału Muzeów i Ochrony Zabytków z dnia 19 czerwca 1945 roku (za: Archiwum Państwowe w Katowicach) |
Powojenna
akcja rewindykacyjna prowadzona przez nowe polskie władze doprowadziła do
odzyskania części wywiezionych dzieł, jednakże losy zdecydowanej większości
eksponatów nie są znane do dzisiaj. Jak wynika z dokumentów archiwalnych,
skutecznie rewindykowano przede wszystkim eksponaty przyrodnicze i
prehistoryczne. Przykładowo w kwietniu 1945 roku ekipa rewindykacyjna z pałacu
w Miedarach przewiozła do Bytomia 22 skrzynie zawierające naczynia cynowe z
XVII i XVIII wieku, okazy prehistoryczne, nieco eksponatów etnograficznych,
klisze i fotografie z działu prehistorycznego oraz książki z biblioteki
muzealnej. Wszystkie te przedmioty zostały wywiezione z Bytomia w roku 1944. W
Prudniku z kolei, w tym okresie zabezpieczono dużą ilość rozmaitych eksponatów
pochodzących z Muzeum Śląskiego, Muzeum w Bytomiu i muzeów wrocławskich. Jak
pobieżnie oceniono do ich przewozu potrzeba było aż 40 mniejszych samochodów
ciężarowych. W listopadzie 1945 roku z klasztoru franciszkańskiego w tym
mieście przewieziono do Bytomia 3 samochody ciężarowe mebli zabytkowych, a w
siedzibie prudnickiego Starostwa
Powiatowego pozostawiono, przewiezione tam z klasztoru miedzy innymi: 38
obrazów malarzy niemieckich z XIX i XX wieku, 44 okazy ceramiki francuskiej i
niemieckiej, 20 naczyń cynowych, 3 szafy motyli i owadów. Spośród obrazów
pozostałych po galerii malarstwa Landesmuseum Oberschlesien zachowała się
zaledwie część, między innymi: „Wybrzeże morskie w nocy” pejzażysty Oswalda
Achenbacha, „Pejzaż ze stawem” malarza i rytownika Ludwiga Willroidera czy
„Burzę na morzu” Hermanna Meviusa. Pośród braków, na szczególne wyróżnienie
zasługuje kilka kobiecych aktów autorstwa znakomitego austriackiego grafika i
malarza Gustava Klimta czy piękna scena balkonowa „Romeo i Julia” pędzla
niemieckiego malarza klasycystycznego Anselma Feuerbacha.
Sprawozdanie z akcji rewindykacyjnej za listopad 1945 roku (za: Archiwum Państwowe w Katowicach) |
Od
1992 roku polskie Ministerstwo Kultury gromadzi dane na temat strat wojennych
dzieł sztuki z terenów znajdujących się w granicach Polski po 1945 roku.
Obecnie w bazie tej zarejestrowane są 23 obiekty pochodzące z Muzeum
Górnośląskiego w Bytomiu. Pośród nich znajduje się 21 obrazów oraz dwie rzeźby:
„Klotho” i „Atropos” autorstwa znanego wrocławskiego rzeźbiarza i grafika
Joachima Karscha. Wśród poszukiwanych obrazów odnajdziemy natomiast między
innymi: „Willę włoską na zboczu góry” Friedricha Oliviera, „Portret mężczyzny
/von Falke-Plachetzki/” malarza religijnego i portrecisty Johannesa Bochenka,
„Szwaczkę” Gottfrieda Juliusa Scholtza, „Hirten mit Rinderherde im
italianuscher Landschaft” Karla Steffecka czy „Zwierzyniec z kwiatami” jednej z
czołowych malarek śląskich przełomu XIX i XX wieku, Gertrud Staats.
Heinrich Kolbe "Portret kobiety". Jeden z zaginionych obrazów Muzeum Górnośląskiego w Bytomiu |
Poszukiwane
są także, kolejny „Portret mężczyzny”, tym razem autorstwa specjalizującego się
w tematyce historycznej Juliusa Hübnera, pejzaż „Griechische Berglandschaft”
Carla Antona Rottmanna, „Portret Doktora Neigenfindt” i „Portret damy” Karla
Josepha Raabe, „Szwaczka” Juliusa Scholtza, a także „Prinz Waldemar von Preusen”
pędzla Carla Wilhelma Wacha, autora znanego szeroko portretu teoretyka wojny,
generała Carla von Clausevitza, twórcy monumentalnego dzieła „O wojnie”. Czy
zaginiona kolekcja powróci kiedyś do Bytomia? Casus ujawnionego niedawno tzw.
zbioru Gurlitta pozwala mieć nadzieję, że nie wszystko jest jeszcze stracone.
Anton Graff "Portret mężczyzny". Jeden z zaginionych obrazów Muzeum Górnośląskiego w Bytomiu |
Zachęcam także do lektury skróconej wersji tego artykułu, jaki został opublikowany w miesięczniku "Odkrywca" w maju 2014 roku. W nim także kolejne reprodukcje utraconych dzieł bytomskiego Muzeum:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz