Bytomska tajemnica wciąż niewyjaśniona. W ostatnich dniach Polskę zelektryzowała wiadomość o odnalezieniu „złotego pociągu” w podziemiach pod Wałbrzychem. Sprawą emocjonują się wszystkie niemal media w kraju, a także poza granicami. Tymczasem o niejako bliźniaczej tajemnicy Szybu Południowego kopalni „Miechowice” niemal nikt już nie pamięta...
Przypomnijmy: media ogłosiły, a generalny konserwator zabytków potwierdził, że w podziemiach pod Wałbrzychem zlokalizowano „złoty pociąg”, którym w 1945 roku, w obliczu sowieckiej ofensywy, Niemcy ewakuowali cenne przedmioty. Właśnie w okolicach Wałbrzycha, zamku Książ oraz w Górach Sowich hitlerowcy budowali w czasie II wojny „podziemne miasto” – tunele i schrony, których część do dzisiaj pozostała nieodkryta i niezbadana. W jednym z takich korytarzy ma znajdować się pociąg pancerny, który ukryto tam w ostatnich miesiącach wojny. Generalny konserwator zabytków oficjalnie oświadczył, że odkrycie takie potwierdziły zdjęcia wykonane georadarem. Sprawa wzbudziła różnorakie kontrowersje. Roszczenia do pociągu, a właściwie do znajdującego się na jego pokładzie ładunku, zgłosiła już Rosja oraz przedstawiciele Światowego Kongresu Żydów. Rosjanie twierdzą, że w pociągu znajdują się przedmioty (np. dzieła sztuki) zrabowane w Rosji, natomiast przedstawiciele organizacji żydowskich domniemają, że mogą być tam kosztowności zrabowane ofiarom holocaustu. Sprawa jest o tyle „śliska”, że na razie w ogóle nie wiadomo, czy „złoty pociąg” rzeczywiście odnaleziono, a tym bardziej nikt nie wie, jaki ładunek przewoził. Pojawiły się opinie, że całe odkrycie to mistyfikacja. W każdym razie wojewoda dolnośląski powołał sztab kryzysowy, mający na celu koordynować prace badawcze, zaś minister obrony narodowej Tomasz Siemoniak wyraził zgodę, aby rekonesansu dokonali specjaliści wojskowi.
Jest pewien aspekt sprawy, na który bytomianie powinni zwrócić szczególną uwagę. Wojewoda oraz minister obrony narodowej włączyli się w akcję poszukiwawczą „złotego pociągu”, chociaż informację o jego lokalizacji przekazały osoby chcące zachować anonimowość. Pojawiły się nieoficjalne wieści, że miejsce ukrycia „złotego pociągu” wyjawił na łożu śmierci Niemiec, który w 1945 roku brał udział w jego ukryciu. Wszystko to brzmi fantastycznie, niemniej sprawa została przez służby państwowe potraktowana bardzo poważnie. Tymczasem w Bytomiu, w Szybie Południowym kopalni Miechowice spoczywa tajemniczy ładunek, który Niemcy ukryli tam w grudniu 1944 roku. Ten fakt potwierdziły śledztwa: najpierw Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich, a następnie Instytutu Pamięci Narodowej. Co więcej – obecnie dotarcie do tego ładunku jest stosunkowo łatwe. Wystarczy wydrążyć chodnik od strony prywatnej kopani Siltech w Zabrzu (pokłady dawnej kopalni Pstrowski). A jednak w tej sprawie nikt nie powołuje sztabu kryzysowego, nie angażuje się minister rządu RP. Czyżby „złoty pociąg” był bardziej „nośny” medialnie? Nie czas tutaj na przypominanie całej historii Szybu Południowego – pisaliśmy o niej wielokrotnie. Historycy stawiają hipotezy: w szybie południowym „Miechowic” ukryte zostały: kosztowności (np. złoto z depozytów śląskich banków), elementy fabryki zbrojeniowej, akta katowickiego gestapo. Osoby znające temat przychylają się raczej do pierwszej możliwości. I od kilkudziesięciu lat nic się w tej sprawie nie dzieje.
Całość wiedzy o zagadce Miechowic zebrał bytomianin Maciej Bartków, autor książki „Tajemnica Szybu Południowego”. Od lat zajmuje się on badaniem podziemi i gromadzeniem wiedzy związanej z tym zagadnieniem. Bartkowa nie dziwią wcale rewelacje o odnalezieniu „złotego pociągu”. – Z mojego punktu widzenia nie jest ona niczym elektryzującym – mówi Maciej Bartków. – W relacjach przekazywanych sobie w środowisku „poszukiwaczy skarbów” lokalizacje ukrycia takiego pociągu krążą od mniej więcej połowy lat 90. Dotychczasowe poszukiwania prowadzone w terenie, w tym także z użyciem ciężkiego sprzętu i elektroniki, nie przyniosły jednak nigdy spodziewanych efektów. Niemniej sprawa tego rodzaju ładunku zawsze budzi ogromne zainteresowanie. Tym bardziej że do dzisiaj przecież nie odnaleziono bardzo wielu skradzionych przez Niemców cennych walorów, złota, kosztowności, dzieł sztuki itd. A gdyby wierzyć doniesieniom, że informacje o lokalizacji „złotego pociągu” pod Wałbrzychem rzeczywiście przekazał jakiś SS-man na łożu śmierci? Czy można mieć cień nadziei, że w podobny sposób „wypłynie” także informacja, co ukryto w Miechowicach? – Raczej nie spodziewałbym się takiego prezentu od losu, chociaż oczywiście w żaden sposób bym go nie wykluczył – mówi Maciej Bartków. – Przypomnę, iż całkiem niedawno, w wyniku śmierci Hildebranda Gurlitta, który w latach 30. XX wieku, na polecenie władz III Rzeszy zajmował się handlem obrazami uznanymi przez Niemców za tzw. „sztukę zdegenerowaną” i zarekwirowanymi z muzeów lub odebranymi prawowitym właścicielom, wyszło na jaw, że wiele dzieł sztuki uznawanych dotychczas za zaginione lub zniszczone spoczywało bezpiecznie w jego mieszkaniu. Nie można zatem wykluczyć, że i jakieś dokumenty związane z tajemnicą szybu południowego do dnia dzisiejszego przechowywane są w szufladzie byłego SS-manna czy jego rodziny. Jednakże tego rodzaju wiedza w żaden sposób nie warunkuje możliwości rozwiązania miechowickiej zagadki. Moim zdaniem do jej wyjaśnienia wystarczyłoby, aby chociaż w minimalnym stopniu w sprawę tę zaangażowało się państwo polskie. Dzisiaj, żeby dostać się do korytarza prowadzącego do potencjalnego miejsca ukrycia skrzyń o tajemniczej zawartości, wystarczy tak naprawdę kilka godzin. Niestety, nikt nie jest tym zainteresowany, i to pomimo faktu, iż wiele wskazuje na to, że poza jakąkolwiek kontrolą miejsce to zostało spenetrowane. Ostatnie słowa Bartkowa nawiązują do pojawiających się na forach internetowych opinii, że prywatny właściciel kopalni Siltech na własną rękę dotarł („przekopał się”) do Szybu Południowego kopalni „Miechowice”, nie informując o tym fakcie prowadzących śledztwo w tej sprawie prokuratorów z Instytutu Pamięci Narodowej. To oczywiście niczym nie potwierdzone spekulacje, jednak sam fakt, iż one się pojawiają, zaś taka techniczna możliwość istnieje – powinien niepokoić.
Najbardziej przykry wydaje się fakt, że Bytom ma wyraźnego pecha: znajdującym się być może pod Wałbrzychem „złotym pociągiem” interesuje się wojewoda, rząd, a także media całej Polski oraz innych krajów. Natomiast na pewno ukrytym tajemniczym ładunkiem w Szybie Południowym kopalni „Miechowice” nie zajmuje się już nawet przysłowiowy pies z kulawą nogą.
MARCIN HAŁAŚ
"Życie Bytomskie", 7 września 2015r.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz